Menu

W ciągłym pędzie...

Mieszkam w Warszawie. Uczę się tu i pracuję. Co najważniejsze - mam dwie prace. Jedna z nich opiera się na zaczepianiu ludzi, żeby wykonywali "określone czynności" ustalone przeze mnie. Brzmi ciekawie? Tak miało zabrzmieć, bo nie możecie wiedzieć zbyt wiele ;) Pracując w ten sposób mogę wiele zaobserwować. Widzę, że każdy cały czas gdzieś goni, nikt nie ma czasu, lub po prostu twierdzi, że go nie ma, a już na pewno nie dla mnie. 

Godzina 4:00, może trochę później. Umilając sobie czas słuchaniem muzyki, a wcześniej próbując zlokalizować słuchawki pod bluzką, swetrem, kurtką i kominem zaczepiam faceta. Nie chce się zgodzić na postawione przeze mnie warunki, ale kontynuuje rozmowę z powodu mojego "sympatycznego wzroku" - tak to określił. Od rozmowy sprzedażowej sprytnie przeszedł do tematów typowo życiowych, ale w niebanalny sposób. Uwielbiam niedopowiedzenia. Pytał mnie o marzenia. Wykorzystując fakt, że jestem w pracy i powinnam rozmawiać tylko o pracy, starałam się być tajemnicza. Udało się. Pan B połknął haczyk, dał się złapać. Zaintrygowały go moje marzenia. Te prywatne. Tak bardzo prywatne, że nie udało mu się niczego o nich dowiedzieć. Co było dalej? Przyczyny kłótni w związkach, różnice między kobietą a mężczyzną, wielozadaniowością a jednozadaniowością.

NIE BĘDĘ UKRYWAŁA, ZAINTRYGOWAŁ MNIE BARDZIEJ NIŻ JA JEGO.
Uwielbiałam patrzeć w jego oczy, kiedy do mnie mówił. Uwielbiałam patrzeć na jego uśmiech, kiedy sprawiłam mu radość. Uwielbiałam patrzeć na jego ręce, które niosły pomoc koledze i dwóm "niedobitkom" (o tym już nie będę się rozpisywać.. post zrobi się tak długi, że nikt go nie przeczyta). Marzyłam o tym, że schowam się w jego kurtce. Że otuli mnie swoimi dłońmi. Że będzie patrzył głęboko w moje oczy. Że każdego dnia będę widziała uśmiech na jego twarzy. Że będziemy chodzili razem na zakupy. Że zostanę matką jego dzieci.

Wszystko tak piękne, że aż niemożliwe. Nierealne, więc czar prysł. Tak dla zasady. Ma narzeczoną i plany na przyszłość. Po tej wiadomości nie pozostało mi nic innego jak skłamać, że ja też kogoś mam.

Teraz tak się zastanawiam, czy on mnie okłamał, żeby wzbudzić we mnie iskierkę zazdrości i pożądania, czy faktycznie kogoś ma? Co, jeśli jednak kłamał? Czy ta rozmowa mogłaby potoczyć się inaczej, gdybym ja również nie skłamała? Mam w głowie mnóstwo pytań. Chętnie zapoznam się z Waszą opinią na ten temat.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

OtwieramWINO © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka